Wataha Cienia
Tereny WSK => ocean => Wątek zaczęty przez: Matiz w Sierpień 21, 2013, 15:10:43
-
Gorące, palące słońce. Piasek i ocean. Jednym słowem Raj!!
-
Wszedłem. Spojrzałem w stronę oceanu. Pobiegłem prosto do wody.
-
Wyszedłem.
-
Weszła i podeszła do wody, usiadła i moczyła łapki w pojawiających się falach.
-
Po chwili wstała i jak to szczeniak zaczęła je łapać.
-
Wszedłem. Ujrzałem Kasi. Podszedłem i powiedziałem.
-Hej. Co tu robisz sama?
-
-Dzień dobry-Powiedziała-Ja? Bawię się-Dodała śmiejąc się
-
Uśmiechnołem się i wskoczyłem do wody.
-
Dalej łapała fale.
-
Zacząłem chlapać wodą w Kasi.
-
Otrzepała się i skoczyła z pluskiem obok Matiza.
-
Fala uderzyła Matiza w grzbiet i się zanurzył pod wodę.
-
Spojrzała na wodę
-
Nagle wyskoczyłem za Kasi i złapałem ją.
-
Przestraszyła się, jednak po chwili zaczęła się śmiać.
-
Również się śmiałem. I zanurzylem się pod wodę.
-
Znów się otrzepała i próbowała pływać, co wychodziło jej koślawo.
-
Wynurzyłem się i powiedziałem.
-Mogę cię nauczyć pływać.
-
-Jak chcesz to możesz.
-
-To choć. Powiedziałem.
-
Podeszła do Matiza.
-
Złapałem ją i Położyłem na wodzie trzymając żeby się nie zanurzyła.
-machaj łapkami
-
Zaczęła szybko przebierać łapkami.
-
Powoli pływała. Puściłem ją jednak ona o tym nie wiedziała.
-
Koślawo ale płynęła, gdy odwróciła głowę zabaczyła, że robi to sama. Uśmiechnęła się.
-
-I jak? Płynołem obok niej żeby nie odpłyneła.
-
-Fajnie-Uśmiechnęła się.
-
-Tu już jest głębiej. Powiedziałem i złapałem ją.
-
Westchnęła i przestała płynąć.
-
-Chodźmy na plaże żeby się wysuszyć.
-
-Oki-Wyszła z wody na brzeg.
-
Otrzepałem się i Położyłem obok niej.
-
Spojrzała na basiora i otrzepała się, a woda wylądowała na nim.
-
Uśmiechnołem się. I przytuliłem się do niej.
-
Zaśmiała się.
-
-Co robimy? Spytałem.
-
-Nie wiem.
-
-Zbudujemy zamek z piasku? Powiedziałem ze śmiechem.
-
-Aha-Przytaknęła i zaczęła odgarniać suchy piach, by dostać się do wilgotnego.
-
Zrobię fosę i wleje wodę.
-
Bryłka piasku zaczęła przypominać niewielki zamek.
-
-Zrobimy wieżę. Powiedziałem.
-
-Ok-Zaczęła robić podstawę wieżyczki.
-
Robiłem drugą mniejszą wieżę.
-
Wieżyczka wyglądała jak powinna, więc chwyciła jakąś muszelkę i ozdobiła wieżę.
-
-Prawie i gotowe
-
Zamerdała ogonkiem.
-
-I gotowe. Podeszłem do Kasi i wziąłem ją na grzbiet.
-
Wtuliła się w jego futro.
-
-Ale piękny. Powiedziałem.
-
-Tak.
-
-Może teraz poćwiczymy twoje moce?
-Albo odkryjemy twoje Nowe moce?
-
-Moce? Eee... Ok.-Powiedziała i zeszła z grzbietu Matiza.
-
-To pokaż Co potrafisz
-
Stanęła na tylnich łapkach, a pomiędzy przednimi zaczęła się ukazywać niewielka kula światła. Gdy zabrała łapki kula uniosła się i "rozprysnęla" dając blask i oślepiającą jasność.
-
-Dobrze. Ale świeci po oczach.
-
-No wiem, ale jeszcze tego nie potrafię zbytnio kontrolować.
-
-To łatwe. Wystarczy się mocno skupić.
-
-Pfff... Trzeba? Nie lubię...-Mruknęła
-
-Poćwiczysz i będzie dobrze. Może teraz ja.
-
-Ok.
-
Skupiłem się i zmienilem w drzewo.
-
-Dzewo-Powiedziała śmiejąc się.
-
Ponownie się skupiłem i zmieniłem się w siebie.
Skupilem się i stałem się niewidzialny.
-
Rozglądnęła się i zaczęła szukać Matiza.
-
Podrzuciłem ją w górę. Zrobiłem się widzialny i ją złapałem.
-
Zaczęła się śmiać.
-
-Fajnie? Teraz ty.
-
-Co ja?
-
-Może spróbujesz stać się niewidzialna?
Wystarczy się skupić.
-
Próbowała się skupić i stać niewidzialną, jednak nie wyszło.
-
-spróbuj jeszcze raz
-
Próbowała, jednak bezskutecznie...
-Nie potrafię.
-
-Nic nie szkodzi. A może zmiennokształtność.
-
Usiadła lekko zrezygnowana, i spojrzała na małego kraba.
-Raczej wątpię, że mi wyjdzie.
-
-Spróbuj.
Może się uda. Skoncentruj się. I pomyśl o tym w co zechcesz się zmienić.
-
Cały czas obserwowała kraba, starała się zmienić w niego, ale nie potrafiła.
-No nie umiem-Chciała lekko przycisnąć kraba, lecz gdy go dotknęła, zwierzę unieruchomiło się.
-Y...
-
-Nie będę cię męczył. Powiedziałem.
Nagle poruszyły się krzaki.
-
Krab się nie ruszał...
-Ups. Chyba mu coś zrobiłam- Patrzyła na zwierzę, które o dziwo mrugało, lecz nie mogło się poruszyć.
-
Powiedziałem jakieś zaklęcie i krab zaczął znowu chodzić.
Z krzaków wyskoczył dorosły tygrys i pokazał zęby w stronę Kasi.
-
Spojrzała na tygrysa i zaczęła się trząść...
-
Skoczyłem na tygrysa wybijając jemu pazury w grzbiet.
-
Zakryła łepek łapkami.
-
Tygrys zaryczał i zrzucił mnie z siebie. I ugryzł mnie w łapę.
-
Podbiegła do tygrysa i znów wywołała kulę światła, przypadkowo kula trafiła prosto w pysk zwierzęcia i chyba go oślepiła.
-
Tygrys biegł w stronę Kasi z otwartym pyskiem. Wstałem i użyłem żywiołu wody. Tygrys wstał i uciekł.
-
Stała i patrzyła na uciekające zwierzę.
-
-Nic ci nie jest?? Podeszłem kulejąc do Kasi.
-
-Nie, ale twoja łapa.
-
Powiedziałem zaklęcie i łapa się wzrosła.
-Nic mi nie jest.
-
-Fajnie jest tylko wypowiedzieć słowa i to się staje.
-
-Mam takką moc.
Co chcesz zrobić??
-
-Nie wiem.
-
-Może idziemy godzieś?
-
-A gdzie?
-
-Na łąkę.
-
-Oki
-
-To wskakuj na grzbiet.
-
Wdrapała się na grzbiet basiora.
-
Wyszli.
-
Weszła i usiadła na piasku
-Jej, nie zabłądziłam...
-
Podeszła do wody i zamoczyła łapki.
-
Przeciągnęła się i wyszła.